Forum www.smpax.fora.pl Strona Główna www.smpax.fora.pl
Forum Spółdzielni Mieszkaniowej "PAX" Forum jest moderowane, i wymaga rejestracji
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ile zarabiają prezesi spółdzielni mieszkaniowych?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.smpax.fora.pl Strona Główna -> Ciekawe sprawy dotyczące Spółdzielni Mieszkaniowych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eleanor Roosevelt




Dołączył: 03 Lip 2012
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:32, 05 Paź 2014    Temat postu: Ile zarabiają prezesi spółdzielni mieszkaniowych?

[link widoczny dla zalogowanych]

Według członków spółdzielni mieszkaniowych: czasem "więcej niż prezydenci miast". Według prezesów spółdzielni: "tyle, na ile zasługują". Czyli ile?

Jednym z pierwszych spółdzielców, którzy chcieli poznać odpowiedź na to pytanie, jest członek koszalińskiej SM "Przylesie", ekonomista na emeryturze Waldemar Humel.

W 2011 r. złożył on w swojej spółdzielni wniosek o udostępnienie mu uchwały rady nadzorczej, która ustala wynagrodzenie członków zarządu. Prezes "Przylesia" Kazimierz Okińczyc odmówił ze względu na "ochronę danych osobowych", więc spółdzielca poszedł do sądu. W 2013 r. w całym kraju zrobiło się głośno o zwycięstwie Humela. Sąd Rejonowy stwierdził, że prezes popełnił wykroczenie, bo - zgodnie z przepisami - członek spółdzielni ma prawo zapoznać się z uchwałami rady nadzorczej, także tą o wynagrodzeniach zarządu. Sąd ukarał prezesa grzywną w wysokości 2,5 tys. zł. Okińczyc się odwołał, ale nic nie wskórał.

11 procesów

Uparty koszalinianin dostał w końcu te uchwały. Ale wkrótce to prezes wytoczył mu proces. Poszło o artykuł w lokalnej prasie. "Głos Koszaliński" napisał, że prezes "Przylesia" w 2012 r. miał pięciokrotność przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw.

"Wynagrodzenie jest przeliczane raz na kwartał. Z naszych szacunków, opierając się na danych GUS za 2012 r. wynika, że w zależności od kwartału prezes spółdzielni mógł zarobić miesięcznie od 18,2 tys. zł do 20 tys. zł. Rocznie dałoby to wynagrodzenie w wysokości 227 tys." - pisał "Głos Koszaliński". I porównał je z zarobkami prezydenta miasta, a także wywodzącego się z regionu wiceministra środowiska. Okazało się, że zarabiali oni mniej od prezesa spółdzielni.

- Członek spółdzielni nie ma prawa udostępniać uchwał osobom z zewnątrz. Zwłaszcza uchwał z moimi danymi bez mojej zgody. A jestem przekonany, że tak było - mówi prezes Okińczyc. I wyjaśnia, że pozwał Humela, bo "chodziło mu o zasady".

W pozwie prezes uzasadniał, że skutkowało to "negatywnymi konsekwencjami niewymiernymi finansowo" w postaci licznych, obraźliwych komentarzy w internecie, "narażających na utratę dobrego imienia niezbędnego do pełnienia funkcji prezesa zarządu i związane z tym cierpienia psychiczne powoda polegające na ogólnym zainteresowaniu mediów i mieszkańców Koszalina jego osobą".

Humel bronił się, że to nie od niego informacja wyszła do mediów. Owszem, skopiował uchwałę, ale podzielił się nią tylko z pięcioma innymi członkami spółdzielni. Sąd oddalił pozew.

Prezes nie pamięta, ile już mieli ze sobą różnych procesów. Waldemar Humel doliczył się jedenastu. M.in. gdy wykluczono jego i kilku innych mieszkańców z grona członków spółdzielni (spółdzielcy byli górą).

Ostatnio w lipcu Sąd Najwyższy przyjął skargę kasacyjną prezesa w sprawie wyroku unieważniającego uchwałę o powołaniu członków rady nadzorczej "Przylesia". A wkrótce może ich czekać 12. sprawa, bo Okińczyc zapowiada: - Teraz ja idę do sądu z prywatnym aktem oskarżenia. Ten pan na zebraniu nazwał mnie spółdzielczym przestępcą. Nie odpuszczę. Bandytyzmu nie będę tolerował.

Andrzej N., emerytowany wykładowca z Bydgoszczy zazdrości Humelowi tego, że nie jest on sam. Wspiera go grupa mieszkańców działających w koszalińskim oddziale Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców. Andrzej N. walczy samotnie. I nie chce nawet, by wymieniać jego nazwisko, choć "i tak wielu będzie wiedziało o kogo chodzi". Dotychczasowy efekt starań N. to: opinia szalonego pieniacza, przegrany proces i wydatki. Sąd nakazał mu zapłacić prezesowi 500 zł jako zwrot kosztów poniesionych na obrońcę.

- A prezesa bronił prawnik z naszej spółdzielni, który przecież utrzymywany jest także z moich opłat - mówi rozgoryczony N.

Sąd uznał, że w niewłaściwej formie zwrócił się on o tę uchwałę - tylko ustnie poprosił o informację o zarobkach zarządu.

- A taka forma złożonego zapytania i jego treść nie nakładała na obwinionego obowiązku udzielenia odpowiedzi - mówi sędzia Włodzimierz Hilla, rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. Przytacza uzasadnienie wyroku: - N. winien był zwrócić się z wnioskiem o udostępnienie mu kopii uchwały lub jej odpisu, podając jednocześnie, że jest członkiem spółdzielni, czego nie uczynił. Nadto obwiniony nie ukrywał przed członkami spółdzielni swoich zarobków, co wynika z protokołów zebrania i walnego zgromadzenia.

Jerzy Jankowski, prezes Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP uważa, że rzekomy problem z dostępem do uchwał m.in. na temat wysokości zarobków prezesów jest wyolbrzymiany przez media.

- A już ktoś, kto zajmuje się porównywaniem zarobków prezesa do prezydenta miasta czy ministra, to nie jest poważny facet - krytykuje dziennikarzy. Jego zdaniem zaledwie w kilku ("Nie więcej niż pięciu" - mówi) spółdzielniach członkowie musieli iść do sądu.

- Zarządy zwykle przekazują te informacje. Nie mają z tym problemu - twierdzi Jankowski.

Jednak Ryszard Matusiak z Poznania, prezes działającego od 1994 r. i mającego już 32 oddziały Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców ma inne zdanie: - Ludzie często zgłaszają nam kłopoty z uzyskaniem dostępu do spółdzielczych dokumentów, zwłaszcza tych o zarobkach czy umowach zawieranych przez spółdzielnię, z których, jak podejrzewamy, prezesi też mogą czerpać korzyści - mówi Matusiak. I wylicza: - Podobne problemy mieli spółdzielcy m.in. z Grodziska Mazowieckiego, Białegostoku, Olsztyna, Gliwic, Tarnobrzegu, Warszawy i wielu innych miejscowości. Niektórzy idą do sądu. Nawet wygrywają. A później są próby wykluczenia ich z grona członków spółdzielni. Prezes, czyli najemny pracownik spółdzielni, usiłuje wykluczyć swojego pracodawcę.

Podobnego zdania jest Lidia Staroń, posłanka Platformy Obywatelskiej, zastępca przewodniczącego sejmowej komisji nadzwyczajnej ds. rozpatrzenia projektów ustaw z zakresu Prawa spółdzielczego: - Nie kilku, ale wielu prezesów odmawia udostępnienia uchwał o zarobkach - mówi Lidia Staroń. - Spółdzielcy muszą walczyć, by realizowane były ich elementarne prawa. A to przecież oni są właścicielami majątku spółdzielni i niedopuszczalne jest, aby nie wiedzieli, ile zarabia ich pracownik, prezes spółdzielni. Często są to zarobki miesięczne w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jeśli spółdzielcy decydują się iść do sądu, przechodzą drogę przez mękę. Bo po drugiej stronie mają cały zastęp prawników prezesa, finansowanych także z ich kieszeni.

W grupie siła

Samotnicy szybko się wypalają, poddają. Dlatego spółdzielcy próbują się jednoczyć. Np. w Olsztynie zawiązali międzyspółdzielczą grupę inicjatywną "Nic o nas bez nas". Gdy ktoś z nich ma proces ze spółdzielnią, ludzie z grupy chodzą na rozprawy jako publiczność. I walczą z kolejnymi utrudnieniami.

- U nas w olsztyńskiej spółdzielni "Jaroty", jeśli chce się mieć wgląd w dokumenty, trzeba płacić od każdej strony. Za kopiowanie także - twierdzi Andrzej Cieślikowski z grupy "Nic o nas bez nas". Dlaczego trzeba płacić? Mimo wielu prób, nie udało się porozmawiać z prezesem tej spółdzielni.

Spółdzielcom sprzyja rozwój internetu. Wiadomości o wygranych procesach rozchodzą się szybko. Popularną wśród nich stroną stała się temidacontrasm.info założona przez Stowarzyszenie Poszkodowanych przez Organy Spółdzielni Mieszkaniowych "Temida" z Rudy Śląskiej, które wrzuca nowe wieści z całej Polski. Leokadia Rybicka-Nau, prezes stowarzyszenia Temida uważa, że także spółdzielcze uchwały powinny być publikowane w internecie.

- Bo droga sądowa zawodzi. Proces toczy się długo, czasem tak długo, że kiedy nawet spółdzielca wygrywa, sprawa jest już nieaktualna. A prezes ma już zupełnie inne wynagrodzenie - mówi Rybicka-Nau. Nawet ona nie wie, ile tak naprawdę zarabiają prezesi spółdzielni. - Słyszałam nawet o sześciu średnich krajowych. Ale to wszystko, o czym uda się dowiedzieć, to tylko pensje podstawowe. A ile do tego jeszcze jest premii, nagród? Ile zysków przy okazji różnych umów? - dodaje szefowa stowarzyszenia Temida.

Rzecz jasna, prezesom nie podoba się pomysł ujawniania ich zarobków, bo - jak twierdzą - byłaby to wskazówka dla złodziei.

- Dlaczego i po co wszędzie i wszystko ma być wywalone na stół? - pyta Jankowski. - Dlaczego akurat tylko prezesi spółdzielni mieszkaniowych, które nie są przecież instytucjami publicznymi? Ta ścieżka, którą mamy teraz, jest wystarczająca. Musi być możliwość dostępu do informacji i jest. A jak zdarzy się prezes nieprzychylny, zawsze można iść do sądu - przekonuje Jerzy Jankowski.

Co widać, gdy to jawne?

Walczący ubolewają, że wielu mieszkańców spółdzielni nie interesuje się tym, jak wydawane są ich pieniądze. Na YouTube znaleźć można zachęcające do proobywatelskich postaw filmiki Krzysztofa Wocha z Lublina, radnego dzielnicowego, spółdzielcy osiedla Czechów, a teraz także członka rady nadzorczej spółdzielni.

Odcinek 16 sprzed roku "Zakazane piosenki": w tle muzyka z serialu "Z archiwum X", a Woch niczym detektyw w płaszczu i kapeluszu. Temat odcinka: zarobki prezesa ich spółdzielni. Woch z mikrofonem zaczepia przechodniów na swoim osiedlu. Pyta, czy wiedzą, ile zarabia prezes.

- Wydaje mi się, że tak z 3 tys. zł brutto, nie więcej - mówi młoda kobieta. Mężczyzna: - Na pewno są to dość znaczne pieniądze. Może nawet 5-6 tys. zł, nawet więcej.

Woch zamieszcza w filmiku dokument z tabelą. Płaca zasadnicza (w 2011 r.): 8930 zł, wzrost płac rok do roku - 430 zł, premia regulaminowa 10 proc., nagroda roczna 4500 zł. 2012 r. - płaca zasadnicza 9300 zł.

Woch pyta przechodniów o te 9 tys. zł. Starszy pan: - Jestem zaskoczony. Młoda kobieta: - Nie uwierzyłabym. Nigdy nie próbowałam się dowiedzieć.

Jerzy Jankowski twierdzi, że wysokość zarobków prezesów zależy od tego, czy ktoś zarządza malutką spółdzielnią czy wielką powierzchnią, np. 25 tys. lokali.

- Kiedy to się przeliczy, to wychodzi kwota "porażająca", 60 gr od m kw. - ironizuje. Jego zdaniem prezesi wcale "nie mają kosmicznych zarobków". Mówi: - Zarabiają 5-7 tys., czasem 9 tys. zł, rzadziej zdarzy się 12 tys. zł.

- Zasługuję na moje wynagrodzenie. Nawet ujawnienie go nie wzbudzało sensacji, bo zarządzam 30-tysięcznym miastem - mówi Jarosław Skopek, od 20 lat prezes SM "Zjednoczeni" z Bydgoszczy, który wygrał proces z N. Na ile zasługuje? Nie chce zdradzić.

W kilku spółdzielniach w Polsce usiłowaliśmy zapytać o zarobki. Ale prezesi akurat nie mogli rozmawiać. Sekretarki tłumaczyły: "Prezes jest w delegacji. Jutro też będzie w delegacji". "Jest na terenie osiedli. Nadal jest w terenie". "Jeszcze nie wrócił. Znowu wyszedł".

- Niestety nie są to duże pieniądze na taki ogrom pracy - westchnęła wiceprezeska jednej z gdańskich SM. - To może warto je podać. Obalić te mity. Wskazać choć widełki? - zachęcamy.

- Nie ma takiej opcji - ucięła pani prezes.

Tego typu informacje znaleźć można czasem w mediach. W ubiegłym roku toruńska "Wyborcza" pisała o grupie spółdzielców, którzy chcieli obniżyć pensję swojego prezesa, bo zarobił za 2011 r. "przeszło 242 tys. zł, co daje 20,2 tys. zł na miesiąc". Podawała, że w innych tamtejszych spółdzielniach było to: 7,4 tys. zł i 11 tys. zł.

- Ja nie mam problemu z podaniem mojego wynagrodzenia. To 3,5 razy średnia krajowa. Nie mam dodatków i premii - mówi Mirosław Dąbrowski, prezes SM "Nadodrze" w Głogowie. Chętnie dzieli się tą informacją, bo i tak można ją znaleźć w internecie. Prezes jest radnym miasta i jako radny musi co roku publikować swoje oświadczenie majątkowe. Za 2012 r. podał niespełna 201,9 tys. zł, a za 2013 r. - ok. 204 tys. zł. Do tego prawie 6,9 tys. zł przez rok jako przedstawiciel spółdzielni w radzie nadzorczej jednej z firm.

Z takich oświadczeń widać przykłady wynagrodzenia (choć nie ma tam informacji, czy są to kwoty z premiami, nagrodami): prezes radny ze Szczecina roczny dochód za 2013 r.: ponad 114,3 tys. zł, z Sosnowca - ok. 211,4 tys. zł, z Lublina - 210,4 tys. zł, z Łomży - dochód roczny po "potrąceniach ustawowych" - 127,6 tys. zł i do tego 460 zł z Regionalnego Spółdzielczego Związku Spółdzielni Mieszkaniowych.

FILIP ŁOBODZIŃSKI*,CZŁONEK SPÓŁDZIELNI MIESZKANIOWEJ

Przychodzi członek spółdzielni do prezesa jej zarządu Czyli kto do kogo?

Członek, zwany też spółdzielcą, to podmiot działalności spółdzielczości mieszkaniowej i jedyny żywy sens jej istnienia. Ponieważ jednak członkowie sami nie mogą nią zarządzać, funkcjonuje w spółdzielni organ, który został wydelegowany do pełnienia tej roli. Organem tym jest zarząd.

A kim jest prezes zarządu? Wynagradzanym z comiesięcznych opłat, wnoszonych przez mieszkańców spółdzielni, pracownikiem najemnym i sezonowym, bo pracującym od absolutorium do absolutorium. Absolutorium może mu (nie musi!) udzielić coroczne Walne Zgromadzenie. Skoro zaś to mieszkańcy płacą mu za pracę, wniosek nasuwa się sam: prezes zarządu jest de facto podwładnym członków spółdzielni. Nie ma zmiłuj.

Zatem przychodzi przełożony do podwładnego i wnosi o ujawnienie umowy, jaką ten zawarł ze spółdzielnią. Ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych (usm) daje spółdzielcom bezsporny przywilej zajrzenia prezesowi zarządu w portfel i sprawdzenia, ile mu płacą. Bo czyż pracodawca nie ma prawa poznać zarobków wynagradzanego przez siebie pracownika? Ma.

Aż żal, że tak niewielu pracodawców-spółdzielców z tego prawa korzysta. Przecież w sklepie sprawdzają, czy paragon zgadza się z cenami podanymi w sklepie! Najętemu fachowcowi też patrzą na ręce i w fakturę. Jako członkowie SM jednak żyją wciąż w mrokach PRL-owskiego poddaństwa, niemal czapkując przed swoim pracownikiem, prezesem zarządu, niesłusznie nazywając go "prezesem spółdzielni" albo, co gorsza, "władzą spółdzielni". Spółdzielnia nie ma władz, tylko organy statutowe.

Zatem przełożony wnioskuje o wgląd w umowę podwładnego. Prezesowi zarządu nic nie pomoże ustawa o ochronie danych osobowych. Ba, ona przychodzi spółdzielcy w sukurs, mówiąc, że dane osobowe (a więc i zarobki) mają być ujawnione, gdy jest to niezbędne do realizacji uprawnienia (np. członkowskiego). Poza tym rzecz nie dotyczy osoby prywatnej, a FUNKCJI. Członek spółdzielni ma prawo poznać kwotę asygnowaną prezesowi zarządu, a nie konkretnie "panu Piprztyckiemu". Po co ustawodawca tak wyposażył spółdzielcę?

Żeby dać mu potężne narzędzie kontroli, jakiego nie ma nikt poza nim. Kto bowiem może skontrolować finanse spółdzielni mieszkaniowej? Najwyższa Izba Kontroli nie ma do niej wstępu. Lustrator tym się nie zajmuje (zresztą jest nim często prezes-kolega, który "Piprztyckiemu" portfela wszak nie wykole). W spółdzielniach nie obowiązuje też ustawa kominowa. Oto dlaczego zasad wynagradzania prezesa zarządu muszą pilnować członkowie. Nader często zbratane z zarządami rady nadzorcze nie wywiązują się ze swej ustawowej roli kontroli i nadzoru. Prezes spółdzielni nie obraca własnymi środkami, tylko członkowskimi.

Majątek spółdzielni należy do wszystkich członków. Członek, który się nim nie interesuje, to zły członek. Prezes zarządu, który utrudnia członkom kontrolę swoich zarobków, to bardzo zły prezes.

Wielu spółdzielców mogłoby się bardzo zdziwić, jak mocno spadłyby ich opłaty, gdyby zarobki prezesa zarządu ich spółdzielni spadły z pułapów kosmicznych, bo takie bywają, do normalnych. Dlatego, prezesie zarządu spółdzielni mieszkaniowej - gdy przyjdzie do ciebie pracodawca w sprawie twojej umowy, nie zasłaniaj się tajemnicą, nie wysyłaj do sądu radcy prawnego przeciwko spółdzielcom, którego wynagradzasz z ich opłat. Umowa na stół. To najmniej, co możesz zrobić dla przejrzystości i racjonalności wnoszonych przez mieszkańców spółdzielni opłat.

Mało tego - powinieneś się cieszyć, że zarządzasz spółdzielnią, której członkowie są odpowiedzialnymi współgospodarzami.

* dziennikarz, tłumacz, muzyk


Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.smpax.fora.pl Strona Główna -> Ciekawe sprawy dotyczące Spółdzielni Mieszkaniowych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin